Czy za niskimi cenami zbóż w Polsce stoi tylko ukraiński import?

3 min

W miniony piątek odbył się ogólnopolski strajk rolników, którzy protestowali m.in. przeciwko założeniom Zielonego Ładu, a także bezcłowemu importowi surowców rolnych z Ukrainy.

Zielony Ład już w momencie jego ogłoszenia budził ogromne obawy rolników. Byłem jednym z pierwszych, który publiczne krytykował założenia tej zielonej rewolucji. I w przeciwieństwie do niektórych osób, którzy w tamtym czasie popierali Zielony Ład, zdania nie zmieniłem.

Dokonywane w ostatnich latach zmiany polityki rolnej doprowadziły do znaczącego zwiększenia kosztów produkcji – dziś produkcja rolna w UE należy do najdroższych na świecie, co nie pomaga w poprawie konkurencyjności na rynkach światowych. A należy pamiętać, że UE wciąż pozostaje jednym z największych eksporterów żywności.

W mojej ocenie rolnicy w Polsce/UE mają dziś ograniczony wpływ na ceny produktów rolnych, gdyż te dyktuje rynek światowy. To, na co ewentualnie mogą mieć wpływ, to strona kosztowa. Dlatego zgadzam się z postulatami zaniechania wprowadzania ograniczeń w europejskim rolnictwie, które w znaczący sposób zwiększają koszty produkcji.

A co z postulatem dotyczącym ograniczenia importu z Ukrainy. Czy to rozwiąże problemy rolników?

W przypadku zbóż widać wyraźnie, że wprowadzona w połowie kwietnia ubiegłego roku blokada ukraińskiego importu nie miała wpływu na ceny w Polsce, które od tego czasu spadły o 30%.

Pojawiają się głosy, że nasza granica wciąż pozostaje nieszczelna, a zboża, które w tranzycie jadą na Litwę (skąd mają być eksportowane drogą morską) wracają do Polski. Ministerstwo Rolnictwa zadeklarowało uszczelnienie granicy, jednak w mojej ocenie to nie zmieni w istotny sposób sytuacji na rynku zbożowym, bo problem leży w zupełnie innym miejscu.

Już od początku sezonu zwracałem uwagę na pogarszającą się kondycję finansową największych importerów zbóż (zwłaszcza w Afryce i na Bliskim Wschodzie). W swoich raportach wskazywałem na komfortowy światowy bilans kukurydzy, a przede wszystkim na ogromne nadwyżki pszenicy w Rosji, która zdominowała handel w pierwszej połowie sezonu i która wciąż pozostaje bezkonkurencyjna na rynkach światowych.

Tak więc, to nie Ukraina jest największym problemem, a słabnący popyt na zboża (także w Europie) i bardzo duże nadwyżki u kluczowych eksporterów, zwłaszcza w Rosji, z którą UE musi konkurować o te same rynki zbytu. A należy pamiętać, że w bieżącym sezonie nadwyżka pszenicy w UE wynosi aż 36 mln ton. Nadwyżka zbóż w Polsce w bieżącym sezonie szacowana jest na 13 mln ton, z czego do końca listopada wyeksportowano 5.5 mln ton. A od grudnia widać wyraźny spadek tempa eksportu, będący pochodną braku konkurencyjności na rynkach światowych (dziś porty pracują na 60% swoich zdolności).

Dlatego już od żniw rekomendowałem sprzedaż zbóż i rzepaku, uczulając na możliwą powtórkę scenariusza z poprzedniego sezonu, który właśnie się realizuje. Gospodarstwa, które korzystały z rekomendacji InfoGrain zdążyły w porę opróżnić magazyny (po znacznie wyższych cenach), choć są pełne obaw dotyczących przyszłego sezonu.

A co poza pracami nad uszczelnianiem granicy proponuje resort rolnictwa? W minionym tygodniu powrócił temat kolejnych dopłat do zbóż i nawozów. To powielanie schematu poprzedników, którzy za swoje zaniechania zaoferowali rekordowe rekompensaty w wysokości 15 mld zł, uznając to za swój olbrzymi sukces. Czy przy kolejnym spadku cen jedyną receptą będzie wypłacanie kolejnych dopłat? Moim zdaniem to nie jest rozwiązanie problemu. Przecież sami rolnicy otwarcie krytykują taki rodzaj pomocy.

Potrzebne są rozwiązania systemowe, inwestycje w infrastrukturę. Mowa nie tylko o portach (tam na szczęście działa kapitał prywatny, który zwiększa zdolności przeładunkowe), lecz przede wszystkim o kolei. Dziś różnica kosztów transportu z południa Polski do portów między koleją a samochodami wynosi 40-50 zł, które mogłyby zostać w kieszeni rolnika. Straciliśmy już dwa lata, w trakcie których można było dokonać odpowiednich inwestycji – najlepszym przykładem jest Rumunia, która wykorzystała środki unijne na rozwój dróg, kolei czy portów, z których będzie korzystać przez kolejne lata.

Podsumowując, spadki cen zbóż w Polsce są pochodną sytuacji na rynkach światowych (od żniw pszenica na giełdach CBOT i MATIF potaniała o 25%), a nie importu ukraińskich zbóż, który w połowie kwietnia 2023 roku został zablokowany. W mojej ocenie rolnicy powinni lepiej rozkładać ryzyko związane ze sprzedażą zbóż (temu zagadnieniu poświęcone są moje wykłady w ramach konferencji „Kierunek Innowacja” organizowanych przez redakcję Farmer), a politycy skupić się na rozwiązaniach systemowych.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Michal
Michal
2 miesięcy temu

Pełna zgoda. Logistyka to krwiobieg gospodarki. Stąd budowa wszystkich dróg, kolejowych, wodnych i punktów ich styku (porty, terminale lądowe, rzeczne, morskie) to powinien być priorytet każdej władzy. Stąd np. moim zdaniem budowa całego układu związanego z CPK też jest ważną z tego punktu widzenia. Choćby przez to, że nowe linie kolejowe odblokują „pojemność” istniejących linii kolejowych. Przez co zwiększa się sumaryczne możliwości logistyczne.
PS. Masowe towary wymagają środków do masowego przewozu. Kolej, barki, statki. Jedno wahadło/barka 2000 ton to 80 ciężarówek – czyli 80 kierowców których brakuje. A do autonomicznych pojazdów droga nie jest usłana różami.
Pozdrawiam

do góry